Jak edukować, żeby nie zanudzać? W jaki sposób angażować odbiorców treści popularnonaukowych? Jak stworzyć społeczność wokół marki edukacyjnej? O tym wszystkim opowie Ci Karolina Głowacka z Radia Naukowego w kolejnym odcinku Treściwe Podcastu!

Aby używać odtwarzacza, niezbędne jest wyrażenie zgody na przechowywanie plików cookies powiązanych z usługami odtwarzaczy. Szczegóły: polityka prywatności.

Tak, zgadzam się.

Słuchaj Treściwego Podcastu na swojej ulubionej platformie

Przeczytaj podcast

Marcin Cichocki: Cześć, moi drodzy! Witam Was bardzo serdecznie w Treściwych Wywiadach, w Treściwym Podcaście. Dzisiaj moją gościnią jest Karolina Głowacka, która prowadzi Radio Naukowe. Jest dziennikarką, pracuje w mediach od niemal piętnastu lat i możemy jej posłuchać głównie na antenie TOK FM.

Karolina jest współautorką aż 3 książek popularnonaukowych. Jedna z nich – „Czy Wielki Wybuch był głośny?” – otrzymała nagrodę Złotej Róży na Festiwalu Nauki w Warszawie dla najlepszej książki popularnonaukowej w 2017 roku. Pozostałe książki to: „W czym grzyby są lepsze od ciebie?” i „Kłopoty z eureką. O co kłócą się fizycy?”.

Poza tym Karolina prowadzi debaty dla biura Parlamentu Europejskiego, spotkania autorskie, konferencje oraz tworzy teksty prasowe. W 2016 roku została wyróżniona w konkursie Popularyzator Nauki. Jest członkinią Komitetu Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk oraz jest organizatorką Kawiarni Naukowej Festiwalu Nauki i członkinią Rady Naukowej Patronite.

Jest tego bardzo dużo. Jesteś, Karolina, tytanem pracy.

Karolina Głowacka: Właśnie tak słucham tego… Aż nie mogę trochę uwierzyć. Dzień dobry wszystkim. Tak tylko dopowiem – jestem jedną z organizatorek, skromną, Kawiarni Naukowej. Przede wszystkim jest to inicjatywa Festiwalu Nauki.

Dużo tego jest wszystkiego. Ale proszę się też nie dać zwieść, Szanowni Państwo, że jestem aż takim tytanem pracy, czy tam tytanką. Dużo pracuję, ale też jednak pracuję już właśnie, jak wspomniałeś, blisko 15 lat, więc to się tego troszkę nazbierało.

Marcin Cichocki: Nie wspomniałem, Karolina, o jednej bardzo ważnej rzeczy, a w zasadzie o kilku, które wymieniasz na swej stronie, czyli o tym poza Twoim ogromnym dorobkiem naukowym, popularyzatorskim. Wiecznie się spóźniasz. Zapominasz odpisać na maile i nie dojadasz kanapek. Myślę, że to jest najważniejsza informacja z tych wszystkich, które podałem na początku.

Karolina Głowacka: Ale spotkałeś się z tym, prawda? Bo późno Ci odpisywałam na maile i spóźniłam się na naszą rozmowę teraz, więc wszystko się zgadza.

Jak tworzyć content edukacyjny?

Marcin Cichocki: Jakbyśmy jeszcze mieli wideo, to pewnie też bym zobaczył ogryzki kanapek na biurku.

Porozmawiamy sobie dzisiaj o contencie edukacyjnym. O tym, jak go tworzyć, jak go robić, jak go dystrybuować, żeby skutecznie angażować publiczność – osoby, które chętnie słuchają tego typu treści. Bo masz w tym ogromne doświadczenie i na pewno wypracowałaś sobie jakieś praktyki, dzięki którym możesz skutecznie docierać do swoich odbiorców, angażować ich i zamieniać w lojalnych fanów.

Karolina Głowacka: Jak to się robi? W zasadzie nie mam jakiegoś takiego rozpisanego schematu, jak należy działać, żeby taki podcast czy artykuł był dobry. To jest w dużej mierze kwestia intuicji i doświadczenia. Ale gdybym miała to jako tako jednak rozpisać, to powiedziałabym, że najtrudniejsze jest zainteresowanie tematem zupełnie nowym.

Taki jest kłopot np. przy okazji tematów zaawansowanej biologii molekularnej, gdzie te rzeczy są trudne, gdzie właśnie mamy kłopoty z wyobrażeniem sobie, jak to wszystko działa. Tam, gdzie taki próg wejścia, jeśli chodzi o wiedzę, jest spory, czyli np. pewne chemiczne tematy. Zresztą to się łączy: chemia, biochemia, biofizyka. Dla mnie – przynajmniej w tym momencie – to są tematy najtrudniejsze.

Za to mam przepis na sytuację, kiedy jest łatwiej, kiedy bierzemy pewien temat, który wszyscy mniej więcej kojarzą. Rozwijamy go dużo głębiej albo np. w nową stronę. Bierzemy kawałek czyjegoś doświadczenia – naszego słuchacza czy słuchaczki – i to rozwijamy. W ten sposób jest łatwo być wspólnie w takim temacie, w takiej rozmowie. Ja się razem z moją publicznością dowiaduję czegoś od naukowca czy naukowczyni i w ten sposób sobie wspólnie wędrujemy przez ten świat nauki.

Np. świetnie się u mnie rozchodzą odcinki dotyczące historii religii, no bo jednak religia jest bardzo znaczącym elementem życia, naszej cywilizacji, naszego społeczeństwa. W związku z tym każdy ma wobec niej jakieś poglądy, odczucia itd. Kiedy się rozwija ten temat, to właśnie budzi to dużo emocji. 

Czy np. miałam ostatnio przy okazji rozpoczęcia Roku Kopernika audycję o Koperniku właśnie z profesorem Jarosławem Włodarczykiem. Każdy wie, kim był Mikołaj Kopernik, ale ile nam wystarczy tej wiedzy na opowieść o Koperniku? Pewnie dwie, trzy minuty. A słuchacze dostają godzinę pogłębionej wiedzy.

Więc podsumowując, to jest mój przepis. Bierzemy coś mniej więcej znanego i rozwijamy to albo obalamy różne stereotypy. Tak, to mniej więcej u mnie działa. Takie są moje obserwacje.

Czym jest Radio Naukowe?

Marcin Cichocki: A czym w ogóle jest Radio Naukowe? Dlaczego je prowadzisz? Jaki cel Ci przyświeca? Z jakich pobudek je założyłaś? Bo możemy przeczytać na stronie internetowej Radia Naukowego taką dewizę: „o nauce z naukowcami”. Czy mogłabyś powiedzieć coś więcej na ten temat?

Karolina Głowacka: Tak. Bo ja się w nich wszystkich zakochuję platonicznie. Uwielbiam naukowe umysły, uwielbiam ten sposób myślenia, taki precyzyjny, otwarty, bezkompromisowy. Oczywiście zdarzają się różne osoby w świecie nauki, nie idealizuję go. Ale co do zasady, żeby funkcjonować w tym świecie, to ten typ umysłowości jest właśnie potrzebny. Ja to naprawdę, naprawdę uwielbiam.

Przez to, ile lat pracuję w mediach, zajmuję się nie tylko tematami popularnonaukowymi, ale one zawsze jakoś mnie tam najbardziej kręciły, poznałam naprawdę dziesiątki, setki ludzi nauki. Widziałam, jaka w nich jest pasja. Przez te wszystkie rozmowy wiem, jak wiele czasu wymaga dojście do pewnego wniosku, nawet niekoniecznie odkrycia, bo przecież mnóstwo badań naukowych kończy się odpowiedzią, że coś nie działa albo ten pomysł jednak nie był dobry. Ale to też jest budowanie wiedzy, ponieważ ktoś tę ścieżkę już przeszedł, odpowiedział na to pytanie. Ktoś inny nie musi nią podążać.

W radiu TOK FM prowadziłam (i prowadzę jeszcze) rozmowy dotyczące nauki, zanim powstało Radio Naukowe. Ja nawet miałam takie, powiem Ci, wyrzuty sumienia trochę, że oto ktoś zajmuje się danym tematem kilka, kilkanaście lat, ja go sobie zapraszam do radia na 15–20 minut i spijam śmietankę tylko z tego, co dana osoba robiła. Aż mnie to jakoś tak poruszało właśnie, że to chyba nie jest do końca fair.

Więc ja się naprawdę zorientowałam, że ta nauka nie bierze się znikąd. Ot, nauka coś ustaliła. Konkretni ludzie, konkretni naukowcy. Mnie to fascynuje. To chcę opowiadać w Radiu Naukowym. Tworzyć z naszych naukowców kogoś w rodzaju gwiazd. Kogoś, kogo można zapytać o to, co go fascynuje, dlaczego się tym zajmuje, czemu siedzi w tym labie tyle godzin aż do bólu kręgosłupa itd. Stąd jest to hasło, które wspomniałeś i cieszę się, że na nie zwróciłeś uwagę. „O nauce z naukowcami”, bo to oni tu budują. Ze swoimi wadami i zaletami. To oni i one są u mnie w Radiu Naukowym absolutnie na pierwszym miejscu. Taka jest dewiza Radia Naukowego.

Marcin Cichocki: Piękny cel. Piękny, bardzo empatyczny. Taki pogłębiony i właśnie niespłycony do tego spijania śmietanki, o którym powiedziałaś. Sam bardzo mocno kibicuję środowisku naukowemu i staram się być na bieżąco, obserwować, jak się zmienia nauka w Polsce i za granicą. Natomiast Twoja praca jest naprawdę godna podziwu. 

Karolina Głowacka: Dziękuję Ci bardzo.

Jak edukować, żeby nie zanudzać?

Marcin Cichocki: Proszę bardzo. Ja dziękuję, że mogę słuchać Radia Naukowego. Natomiast wróćmy trochę na te tory, o których wspomniałem przed nagraniem, czyli na temat ludzi, którzy siedzą w marketingu i sprzedaży, w biznesie i którzy tworzą swój własny content, mający za zadanie promować ich marki. Czy mogłabyś takim osobom zdradzić, w jaki sposób edukować, żeby nie zanudzać? Czy masz może jakieś sprawdzone sposoby, które w jakiś sposób ułatwiają, zmniejszają ten próg wejścia, uatrakcyjniają odbiór i konsumpcję takiego contentu stricte edukacyjnego?

Karolina Głowacka: Szczerość, szczerość, przede wszystkim szczerość. Kiedy coś brzmi na nudne, to ja to mówię wprost naukowcowi: „Ej, to brzmi nudno. Proszę mi powiedzieć, czemu pan się tym jara. Albo pani”. Taka szczerość powoduje, że jesteśmy razem ze słuchaczem. To jest w ogóle fundamentalne w mojej pracy. Ja zawsze się staram wyobrażać sobie, o co by zapytał ktoś, kto nas słucha, czy jaką emocję właśnie to wzbudza, i staram się w nią wejść.

Kiedyś powiedziałam, że trochę kameleonuję, rozmawiając z moimi gośćmi, czyli wchodzę trochę na ich rejestry. Kiedy ktoś jest dynamiczniejszy, to ja jestem dynamiczniejsza. Kiedy ktoś jest spokojniejszy, to zwalniam do tej osoby, żeby tutaj była wspólnota między nami. Oraz jednocześnie szukam w sobie łączności z odbiorcami. Z tymi moimi ukochanymi ludźmi – słuchaczami i słuchaczkami – którzy słuchają na słuchawkach, jakaś myśl im się pojawia w danym momencie i staram się sobie wyobrazić i zadać to pytanie tej osobie, z którą rozmawiam. To bardzo Państwu polecam. Ja nie mam dużego doświadczenia w takim marketingu zachwalającym, powiedzmy, daną firmę, ale myślę sobie, że ta kwestia szczerości jest naprawdę fundamentalna i tutaj Państwu pomoże.

Następna rzecz: jak edukować, żeby nie zanudzać? Ja nie lubię takiego pytania. Rozumiem, skąd ono się bierze, oczywiście. Ale takie postawienie sprawy, wydaje mi się, już trochę nas usztywnia. Bo w ogóle nie mam poczucia, że edukacja jest nudna. Jeśli ona jest bardzo źle robiona, to wtedy jest nudna.

Pamiętam, że robiłam kiedyś okropnie, obrzydliwie nudne szkolenie z BHP. Ale to wyglądało, jakby ktoś dosłownie sabotował, żeby to było najnudniejsza rzecz na świecie. Co do zasady wiedza jest fajna, ciekawa. Tym zarażajmy: pasją i zainteresowaniem. Mówmy ludziom, po co mają coś wiedzieć, skąd się bierze to, co wiedzą i to, co im przekazujemy. I przede wszystkim pamiętajmy o tej wspólnocie. To nie my mówimy z góry coś do naszych słuchaczy, tylko jesteśmy w tej rozmowie razem.

Gdybym to miała sobie wyobrazić… Kiedy tworzą Państwo np. taki podcast czy piszą jakiś tekst, to spróbujcie sobie wyobrazić, że nie mówicie ze sceny do ludzi, że wy jesteście oświetleni, a oni – gdzieś tam rozmyte osoby. Tylko wyobraźcie sobie, że siedzicie z nimi na przykład w knajpie i rozmawiacie wspólnie. Albo jesteście na jakiejś sali, gdzie siedzicie w kółeczku, jesteście razem. Czyli nie ma tej sytuacji: scena, publiczność. Bądźmy w tym razem. Taka jest moja jakość. Może dość obrazowo i teatralnie to opowiadam, ale wydaje mi się, że trochę tak sobie to trzeba ustawiać na poziomie emocji właśnie.

Jaka jest Twoja grupa docelowa?

Marcin Cichocki: Z tego, co mówisz, to pierwsze skrzypce w Twoich relacjach z gośćmi i gościniami Twojego radia odgrywa taka dość mocno rozbudowana inteligencja emocjonalna i empatia, ale też myślę, że przede wszystkim znajomość Twojej docelowej grupy odbiorców. Bo skoro starasz się cały czas zadawać sobie pytania o te myśli, które pojawiają się w umysłach Twoich odbiorców, gdy rozmawiasz z daną osobą, to znaczy, że musisz bardzo dobrze ją znać.

I właśnie, czy jesteś w stanie scharakteryzować, kim jest Twoja taka docelowa grupa słuchaczy i jakimi kanałami do nich docierasz?

Karolina Głowacka: Moją grupą docelową są osoby niekoniecznie jakoś szczególnie wykształcone, ale otwarte, inteligentne. Ja na przykład niespecjalnie walczę o to, żeby przekonywać kogoś, że Ziemia jednak nie jest płaska. Sobie już daruję tego typu argumentację, tylko po prostu stwierdzam, że my tutaj, w tej wspólnocie nie…

Marcin Cichocki: A nie jest?

Karolina Głowacka: Nie, NASA sprawdziła, to potwierdzone. W każdym razie uznaję, że pewien poziom jakiejś takiej kultury osobistej i intelektualnej jest ustalony i nie schodzę poniżej niego. Muszę przyznać też, że dość brutalnie czasami obchodzę się z pewnymi różnymi chamskimi czy głupimi po prostu komentarzami na YouTubie, ale to tak nawiasem mówiąc.

Ludzie, do których mówię – to widać ze statystyk, które mi pokazują aplikacje typu YouTube – to są osoby dorosłe, gdzieś po trzydziestce, po czterdziestce. Głównie, bo są bardzo różne, ale ta grupa jest dominująca. To są osoby pracujące, dla których Radio Naukowe jest takim towarzyszem gdzieś tam w drodze do pracy, z pracy, jak odbierają dzieci. I to są też ci słuchacze, którzy mają swoje dzieci i którzy pokazali Radio Naukowe właśnie tym dzieciom.

Nie wiem, czy wiesz, ale mam też taką odnogę w Radiu Naukowym kierowaną właśnie do dzieci, czy też raczej przez dzieci tworzoną. To się nazywa Letnia Akademia Młodych Umysłów i te młode umysły przesyłają pytania do mnie i ja je zanoszę do najlepszych znanych mi naukowców od danego tematu. Więc to jest współtworzone razem właśnie z tymi młodymi umysłami.

Więc ta publiczność jest podwójna. Zasadniczo dorośli. Ciekawi świata dorośli. Ale ja to traktuję bardzo otwarcie. Zawsze się staram i zawsze też tak będzie, że moje Radio Naukowe będzie dostępne w otwartym dostępie, bez żadnych Paywalli itd. Ja ich nie hejtuję. Wiem, z czego to wynika. Samo radio TOK FM, w którym pracuję, przecież ma aplikację za Paywallem. To jest jasne. Natomiast ten mój kawałek Internetu, jaki tworzy Radio Naukowe, chcę, żeby był otwarty. 

Dużo tych wątków jakoś mi się wplotło, ale podsumowując – inteligentne, otwarte osoby to jest moja grupa docelowa. Ich jest bardzo, bardzo, bardzo, bardzo wiele w Polsce. Wszystkich pozdrawiam.

Marcin Cichocki: Wspomniałaś, że niekoniecznie ten docelowy odbiorca jest wyedukowany. Czy w jakiś sposób to sprawdziłaś?

Karolina Głowacka: Nie, ale dostaję bardzo różne maile i wiadomości od słuchaczy, którzy na przykład wprost właśnie piszą, że oni to chcieli zostać np. fizykami, ale życie im powiedziało, że jednak nie, i po prostu wcześniej poszli do pracy i trochę gdzieś tam tego żałują. Albo że ktoś pracuje fizycznie, a Radio Naukowe mu w tym pomaga, otwiera horyzonty itd.

Więc też próg wejścia właśnie w Radiu Naukowym jest taki. I to jest też moja duża rola do wyjaśniania różnych rzeczy. Ja się staram, żeby każdy odcinek był zamkniętą całością i żeby raczej nie trzeba było sięgać poza ten odcinek, żeby go zrozumieć w całości.

To jest też fajne, ale słucha mnie też dużo naukowców. To jest mega miłe. A jednocześnie mogą mnie słuchać osoby, które gdzieś zakończyły swoją edukację, powiedzmy, na poziomie średnim i to też jest ok. Nie wszyscy przecież muszą być po studiach i mieć doktoraty. To jest jakiś szał, nawet przesadny z tymi studiami u nas w Polsce. A jednocześnie te osoby są mega wartościowe, fajne, inteligentne, otwarte, często mądrzejsze niż różni profesorowie. To tak nawiasem mówiąc.

Ja to lubię, że Radio Naukowe jest słuchane i przez profesorów, i przez osoby gdzieś tam pracujące w tak zwanych zwykłych pracach. Organizowałam drugie urodziny radia naukowego. To było super fajne, ponieważ zjechali się właśnie patroni oraz naukowcy występujący w Radiu Naukowym. Robiłam tam taki quiz z wiedzy ogólnej wspólnie ze świetnym popularyzatorem nauki, Darkiem Aksamitem. Tak patrzyłam ze sceny, jak ludzie tam klikają w telefony. Widziałam, że tu jest student, tu jest profesor tego czy owego. Tutaj jest osoba, o której wiem, że jest przedsiębiorcą. Coś takiego. I wszyscy siedzieli, klikali, odpowiadając na te pytania. I tak sobie wyobraziłam, że oni tak samo siedzą i słuchają tego Radia Naukowego. To jest jakaś taka fajna, wspólna przygoda. No tak, tak to wygląda u mnie.

W jaki sposób angażować odbiorców?

Marcin Cichocki: Czyli w zasadzie ten rozstrzał wśród grupy docelowej jest bardzo duży. Ale jednocześnie starasz się… w zasadzie nawet nie tyle starasz się, co wychodzi Ci to angażowanie zarówno tych profesorów, jak i osób z niższym poziomem edukacji poprzez właśnie dostosowywanie tej treści do równania w dół, powiedzmy tak. Żeby laik zrozumiał, ale też żeby ekspert nie zarzucił temu przekazowi braku merytoryki.

Karolina Głowacka: Oczywiście, bo też trzeba pamiętać, że ja jestem tutaj przede wszystkim laikiem. Ja się tego wszystkiego uczę gdzieś tam na bieżąco do rozmów. Często też zapominam. Tych tematów jest tak wiele, że mnie się różne rzeczy mieszają.

To jest też swoją drogą dla mnie taka wizja koszmaru. Gdyby ktoś mnie nagle zaczął przepytywać z tych wszystkich dziedzin wiedzy, o których rozmawiam tutaj bez notatek, to polegnę, bo tego jest tak dużo. I mnie się to, mówiąc wprost, zwyczajnie gdzieś tam miesza.

Więc ja jestem tutaj też tym laikiem. To nie jest tak, że ja występuję teraz w roli, że ja tu z tym profesorem oto opowiadamy wam, maluczcy, jak wygląda ta sytuacja. Nie, ja się uczę razem z Wami, drodzy słuchacze, droga publiczności Radia Naukowego. Bardzo często.

Chociaż prawdą jest, że moją rolą jest przygotowanie się na tyle, żeby o pewne rzeczy, które się gdzieś tam pojawią w rozmowie, nie musieć dopytywać gościa, bo to by robiło dygresje do dygresji, do dygresji, do dygresji, tylko np. takimi didaskaliami i takim półszeptem coś dowyjaśniać. Np. kiedy ktoś użyje trudniejszego słowa, ja nie zapytam, co to słowo znaczy w modelowej rozmowie, tylko to wyjaśnię. Ktoś powie słowo „horyzontalnie”… To może jest taki prosty przykład. Wyobraźmy sobie, że ktoś używa słowa „horyzontalnie”. Ja sobie pomyślę: „O, nie wszyscy kojarzą, co to znaczy”, więc tak po prostu dopowiem: „czyli w poziomie”. I to już idzie dalej. Rozmowa nie traci dynamiki, a jednocześnie wszyscy jesteśmy w niej cały czas. To jest kluczowe, żeby nie pozwolić nikomu odpaść w trakcie rozmowy. To się nie zawsze udaje, oczywiście, ale się staram.

Jak stworzyć społeczność wokół marki?

Marcin Cichocki: Jeszcze porozmawiajmy o tym, w jaki sposób budujesz community wokół swojej marki, wokół marki Radia Naukowego. No właśnie, w jaki sposób angażujesz zarówno tych profesorów, jak i osoby, załóżmy, po szkole średniej, studentów? Bo każda z tych grup rządzi się swoimi prawami, chodzi własnymi ścieżkami.

Karolina Głowacka: Nie dostosowuję jakoś szczególnie komunikatu do tych grup. Jak ja to robię? Szczerością znowu. Jasne, że jestem jakąś tam postacią, powiedzmy, w Internecie, ale ta postać Karoliny z Radia Naukowego w zasadzie jest niemalże tożsama z tą Karoliną z życia codziennego.

Ja na przykład jak robię jakieś tam relacje na Facebooku czy coś na Insta… Kiedyś się tym bardzo przejmowałam, a teraz robię to zupełnie, totalnie na luzie, bez żadnego make-upu, stylizowania się, w dresie, bo akurat mnie się przypomni, że warto by coś gdzieś tam przypomnieć np. o aukcjach WOŚP, bo też organizujemy itd.

Staram się, żeby być blisko, żeby robić to szczerze. Pokazuję swoje pomyłki, pokazuję podróże, pokazuję, że Radio Naukowe to jest czasami hobby. Dużo robię na Insta relacji, jak jestem w podróży Radia Naukowego, czyli pakuję mikrofony, jadę do jakiegoś miasta i nagrywam kilka rozmów. I to jest najbardziej relacjonowane przeze mnie. No i tam na przykład pokazuję, że mnie skusiła jakaś restauracja po drodze z obrzydliwie drogim jedzeniem, ale było tak piękne, cudowne, że postanowiłam zjeść tam kolację. A następnego dnia pokazuję, że żeby to wyrównać, wcinam kajzerkę. Jestem normalsem i staram się tę swoją normalność pokazywać. I wydaje mi się, że to jest jakoś tam najbardziej wspierające.

Ja np. mam dużą grupę patronów, już kilkaset osób – ponad 800 w tym momencie. Duża ich grupa jest na grupie facebookowej Radia Naukowego. Ja tam z nimi rozmawiam nie z profilu Radio Naukowe, tylko z profilu Karolina Głowacka, prywatnego. I gadam z nimi totalnie tak samo, jak gadam ze znajomymi. Wiecie, trochę jest to ta komunikacja internetowa – czasami może się tam przecinka nie użyje, polskiego znaku, tego typu rzeczy. Ja tak właśnie piszę w tej grupie. Nie robię tego na sztywno, tylko odpisuję. Wrzucam memy, odpisuję głupie rzeczy. Dyskutuję o serialach, które oglądam albo nie oglądam, albo że nie dojadam tych kanapek czy tego typu rzeczy. Staram się, żeby to byli po prostu moi kumple. I to jakoś tak działa, więc myślę, że ta kwestia szczerości i prawdziwości jest bardzo ważna.

Ale ja to jestem w stanie dawać z siebie właśnie po tych 15 latach. Wcześniej mi się wydawało, że trzeba właśnie się jakoś tam stylizować, być jakąś, być jak ktoś, być jak coś, być jakimś tam. Zresztą miałam takie obsesje, że się porównywałam do ludzi, którzy zrobili karierę, i sprawdzałam intensywnie, co oni robili w moim wieku i czy ja nadążam.

Teraz, już po takim doświadczeniu, jestem w tym takim fajnym wieku, że jestem jeszcze względnie młoda, ale też doświadczona i bardzo pewna siebie w tym. Kiedy jest się pewnym siebie i wie się, że nie trzeba niczego udawać, to wtedy pozwala właśnie na taką formę komunikacji, która wydaje mi się, że właśnie powoduje, że ludzie czują, że ja jestem blisko, że oni mogą być blisko mnie.

I chyba na tym ta siła tej community, jak mówisz, powstaje. Szczególnie poczułam to właśnie na drugich urodzinach Radia Naukowego, które były takim małym zjazdem. To było coś fenomenalnego. Później było after party. Na tym after party był taki moment, że wszyscy mnie obsiedli i pytali o różne rzeczy. A najlepsze było to, jak potem zupełnie o mnie zapomniano i zaczęto gadać między sobą.

Ludzie odkryli, że jak zwykle na imprezach są nerdami i mało kto się interesuje tymi samymi rzeczami co oni, to tutaj nagle nerdy spotkały innych nerdów. Wymieniali się telefonami. Ja tam odpadłam około pierwszej, poszłam już do domu, a się okazało, że ludzie poszli jeszcze w miasto. Gdzieś tam o czwartej jedli podobno vege kebaby i się tam zakumplowali.

Stworzyła się ta społeczność nie całkiem zupełnie poza mną, ale ja jestem jej elementem, a nie jakimś takim guru siedzącym w środku, tylko po prostu jedną z nich. To jest ekstra. O, tak to robię.

Teorie spiskowe i pseudonaukowe

Marcin Cichocki: To faktycznie jest ekstra. Czyli szczerość i autentyczność przede wszystkim, tak? A powiedz mi, co sądzisz o tych spalinach, które wypuszczają samoloty, jak lecą. O tych chemtrails. Czy uważasz, że to jest przypadek? Czy oni specjalnie nas trują?

Karolina Głowacka: Ja myślę, że one rysują ozdobne wzory na niebie. Że to jest rodzaj znaków, starożytnych run, które musimy odczytywać w perspektywie 10 lat. Powinniśmy robić zdjęcia tych wszystkich chemtrailsów i później nakładać te zdjęcia na siebie i wtedy będziemy mieli wiadomość z kosmosu.

Marcin Cichocki: OK, ale to też trzeba rozpatrywać przez ósmą gęstość i lewoskrętną witaminę C. Wtedy dopiero odkryjemy całą prawdę.

Karolina Głowacka: Wiesz, z tego można sobie żartować. Mnie to jakoś tak ostatecznie bardzo głęboko zasmuca ten sposób myślenia. Z czego on wynika? To jest jakaś głęboka nieufność właśnie do świata. I tak sobie myślę, że osoby, które mają ten sposób myślenia, to… Może trochę wychodzę z roli, ale mam takie poczucie, że to jest jednak właśnie taka opowieść o głębokim nieszczęściu i nieufności. Jasne, że to jest zabawne i poziom tego absurdu jest taki, że można kręcić sobie z tego bekę, ale mnie ostatecznie jakoś to po prostu głęboko, głęboko zasmuca.

Marcin Cichocki: Myślę, że to przede wszystkim jest nieufność wobec systemu. Ludzie może czują się pokrzywdzeni w jakiś sposób przez szumnie nazwany system, czyli w zasadzie całą strukturę społeczną, ekonomiczną, gospodarczą. I widzą w tym ogólnie wroga. Starają się sobie tłumaczyć rzeczywistość właśnie tak, że ja jestem tym oświeconym, a cały ten system jest tym złem, które czyha na mnie i tylko czeka, żeby mi dowalić i mnie ograbić.

Karolina Głowacka: No więc właśnie. I wiesz, ja na przykład jestem w fajnym miejscu w tym momencie w moim życiu, co jest wynikiem jakiejś tam mojej ciężkiej pracy, ale też jest wynikiem takich elementów typu, że moi rodzice nigdy nie byli szczególnie bogaci, ale byli w stanie szarpnąć się na tyle, żeby mnie na te studia wysłać do Warszawy. No i to zmieniło całe moje życie na przykład, nie?

A jak bym była w sytuacji, w której nie mogę tego zrobić, to najprawdopodobniej nie byłabym tu, gdzie jestem. I nie wiem, czy nie byłabym np. bardzo sfrustrowaną osobą, która myśli różne rzeczy, bo trafiłabym w takie, a nie inne środowisko. Więc, jak widzisz, we mnie jest dużo tej empatii społecznej. Staram się ją w sobie pielęgnować. Chyba że ktoś jest agresywny, taki głupio agresywny. To tutaj już moja cierpliwość się kończy. Ale co do zasady, to ja staram się bardziej ludzi rozumieć niż ich wyśmiewać.

Marcin Cichocki: No ale pytanie, czy bez studiów w Warszawie nie miałabyś tego głodu wiedzy, żeby samodzielnie szukać tej wiedzy w Internecie? W sumie wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Tak na dobrą sprawę to naprawdę taka solidna wiedza, na bardzo wysokim poziomie. Kwestia tego, żeby ją samodzielnie zdobyć, zebrać, przyswoić. Żeby mieć tę determinację.

Karolina Głowacka: To prawda. Chciałabym myśleć o sobie, że w alternatywnym świecie, gdybym została w moim Skarżysku i nigdzie się nie ruszyła, byłabym osobą światłą lokalnie, która zbiera tę najlepszą wiedzę. Ale nie mam takiej gwarancji. Nie wiem, jak by było. Stąd może jakaś taka moja ostrożność.

Czy naukowca trudno namówić na wywiad?

Marcin Cichocki: OK. Wracając do pytań, które sobie przygotowałem… No właśnie, czy ludzie świata nauki chętnie udzielają wywiadów? Czy raczej spotykasz się z pewnego rodzaju ścianą? W zasadzie nie wiem, jak jest. Mogę tylko zgadywać, że pewnie część z nich jest takimi piwniczakami może trochę. Może gdzieś tam zaszytymi w laboratorium introwertykami. Jakie najczęściej są obiekcje, z którymi się spotykasz? Albo problemy, które wynikają podczas rozmów na antenie Radia Naukowego z takimi ludźmi?

Karolina Głowacka: Totalnie, totalnie nie mam żadnych problemów. Skuteczność zaproszeń do Radia Naukowego to jest 99,9%. Czasami jest kłopot z terminem. To jasne. Dosłownie dwa razy dostałam taką odmowę wprost od jednej pani, jednego pana, że nie, bo nie czują się dobrze przed mikrofonem czy nie lubią takiej formy i koniec. I spoko. I dużo bardziej wolę taką informację, niż jakby ktoś się tam męczyć czy mordować przed tym mikrofonem.

Ale nie, to w ogóle nie jest tak, że oni gdzieś tam są schowani w piwnicach laboratoriów. Ja mam raczej takie poczucie, że osoby, po które sięgamy (mówię „my”, bo podcast robię razem z moim mężem Filipem i on często znajduje tę osobę), te osoby, po które sięgamy, które są – powiedzmy – mniej wyeksploatowane medialnie, to są zachwycone i nawet zdziwione, jak do nich dotarliśmy i czemu akurat z nimi, przecież ludzi nauki w Polsce są tysiące. Więc raczej jest entuzjazm. Może pewne obiekcje: czy ja sobie dam radę? Ale też nie tak często. Nie, nie, nie… To są ludzie z pasją. Oni chcą opowiadać o tym, co robią, dlaczego to robią, co to może dać. Więc zupełnie nie mam problemów ze zgodami od ludzi ze świata nauki, co też jest jakoś tam dla mnie bardzo nobilitujące i pokazuje pewną ufność z ich strony.

Wydaje mi się też, że Radio Naukowe zbudowało sobie markę. Że są dwie marki – jest moja osobista marka jako dziennikarki, redaktorki Głowackiej, gdzieś tam już od lat rozmawiającej na te tematy na antenie TOK-u, ale też Radio Naukowe samo w sobie przez to, że zostało już dostrzeżone, nagradzane itd., jest projektem poważnym. Więc tutaj jest jakaś taka ufność ze strony naukowców, chociaż oni też mają bardzo różne doświadczenia z dziennikarzami – czasem zabawne, czasem smutne. Bywa, że są nieufni wobec pomysłów na wywiady radiowe czy inne. Ale ja tego problemu nie mam, co jest dla mnie wielką, wielką taką pochwałą ze strony środowiska i nobilitacją właśnie.

Marcin Cichocki: Czyli tak jak wspomniałaś, środowisko Ci ufa. A mogłabyś podzielić się tymi historiami z dziennikarzami? Jakie to były te historie, te smutne czy zabawne, o których wspomniałaś?

Karolina Głowacka: No, tak. To były takie anegdotki. Na przykład jeden profesor fizyki w Białymstoku dla lokalnego portalu komentował nagrodę Nobla z fizyki, po czym następnego dnia przeczytał na tymże portalu, że to on sam ją dostał, że jest jej laureatem.

Albo jeden neurobiolog opowiadał w radiu, i to chyba w publicznym nawet radiu, o takim zespole wypalenia „burn out”. I oni to napisali jako nazwisko, że to jest zespół Burnouta. I mimo jego kilkukrotnych interwencji, że to nie o to chodzi, to wisiało do tej pory na stronie, jak mi to opowiadał – to faktycznie cały czas tam jest. To tego typu rzeczy.

Często też narzekają na to, że przychodzi dziennikarz czy dziennikarka i np. wystawia mikrofon i mówi: „proszę mówić”, tak? Kompletnie nieprzygotowani.

Ja staram się to wyjaśniać naukowcom, z czego to wynika. Często jest tak, że ktoś – reporter – dowiaduje się rano na kolegium, że ma pojechać na jakąś tam konferencję dotyczącą nauki i ją ma ogarnąć, a na co dzień się nauką nie zajmuje. I to jest jego jednostka tematyczna na ten dzień, jedna z dwóch. Musi to zrobić szybko do 12 czy do 13, czy do 11. Pojechać, nagrać, wyciąć, zmontować, ogarnąć i tak dalej. Każdy ma swoje różne interesy w tym. A dla naukowca, który się zajmuje danym tematem 15 lat, takie zderzenie się może być dość szokujące. I staram się jakoś tłumaczyć tej jednej, drugiej stronie, jak to wygląda. Może to za dużo powiedziane, ale staram się być taką pośredniczką między tymi światami, bo dość dobrze rozumiem jeden i drugi. Takie mam przynajmniej poczucie.

Marcin Cichocki: Ale też pewnie trochę w tym jest zwykłej ignorancji. Nie tyle braku czasu, co często też ignorancji ze strony osób, które przeprowadzają wywiady.

Karolina Głowacka: Też, też. Ale zobacz, co sam napisałeś: „Jak edukować, żeby nie zanudzać?”. Takie jest założenie, że ta nauka jest nudna, nie? Tak też jest z matematyką. Oj, nie znam matematyki, to nie szkodzi, bo tylko nerdy ją rozumieją. Cała ta nauka to jest dziwna. Głupio jest nie wiedzieć, że istniał Adam Mickiewicz. To jest trochę przypał nie kojarzyć. Ale na pewne rzeczy związane z nauką to tak można sobie machnąć ręką. Że: „A tam, co tam, co ci naukowcy…”. Może to się tam będzie jakoś zmieniało w przyszłości, ale tak, jest taki rodzaj ignorancji.

Marcin Cichocki: No właśnie, ja tak skonstruowałem to pytanie: „Jak edukować, żeby nie zanudzać?”. Później wspomniałem o Twoich gościach, o naukowcach, że są nerdami, że siedzą w piwnicach, są piwniczakami, bo takie generalnie jest nastawienie społeczeństwa i do edukacji, do oświaty, ale też i do naukowców. Taki jest obraz powszechny, niestety. Tak mi się wydaje przynajmniej, że taki jest obraz. Dlatego też chciałem Cię trochę wziąć pod włos – mam nadzieję, że się nie obraziłaś – żebyś opowiedziała o swojej perspektywie.

Karolina Głowacka: Nie, zupełnie nie. Ja się raczej zaczynam zastanawiać, czy ja żyję może w jakiejś swojej banieczce. Może to, co mi się wydaje, to tak do końca nie jest. Dostaję tak dużo pozytywnego feedbacku od ludzi, że mi się wydaje, że wszyscy są zachwyceni naukowcami i chcą słuchać o tej nauce, więc może to stąd jakoś tam wynika.

Marcin Cichocki: Albo po prostu ja jestem ignorantem i nadal gdzieś tam żyję tymi szufladkami, które powstały dawno temu w społeczeństwie i nadal nie chcą się dezaktualizować.

Karolina Głowacka: W to nie uwierzę.

Jak przekazywać trudniejszy content edukacyjny? Wskazówki

Marcin Cichocki: OK, dziękuję, masz dużo wiary we mnie. To może tak na zakończenie – czy mogłabyś zdradzić takie 3 proste albo może trochę trudniejsze rady dla firm, marek czy osób, które zaczynają edukować swoich odbiorców, chcą ich edukować na tematy trudniejsze, bardziej może męczące, wymagające większego poziomu skupienia? Co mogłabyś takim podmiotom doradzić?

Karolina Głowacka: Szanuj czas swojego odbiorcy – przede wszystkim. To, że z całego bogactwa Internetu spędza czas akurat z tobą, nawet 10 minut, jeśli postanowi spędzić akurat z tobą, to jest naprawdę duży zaszczyt i szanuj każdy moment.

Po drugie, wyjaśniaj, po co daną wiedzę dana osoba ma przyjąć, co jej ona ma dać, jeśli to ma być jakaś edukacja, powiedzmy, trudniejsza. A jeśli to wymaga pewnego dłuższego procesu, czyli żeby dojść do jakiegoś wniosku, najpierw musimy poznać jakieś definicje, to też to powiedz na początku. Powiedz, że na koniec czeka nas wspaniały moment iluminacji i zrozumienia danego tematu, ale żeby do tego momentu dojść, będziemy potrzebowali najpierw zapoznać się z szeregiem pojęć, które pomogą nam właśnie zbudować ten obraz. Więc zapraszam Cię teraz, drogi odbiorco, do zapoznawania się z tymi pojęciami. 

Czyli mam wiedzieć, po co danej rzeczy słucham czy po co ją czytam w tym momencie, bo – właśnie wracając do punktu pierwszego „szanuj czas swojego odbiorcy” – dość łatwo zniecierpliwić odbiorcę. Jeśli chcemy utrzymać tę uwagę, a nasz materiał, powiedzmy, nie jest klasycznie fascynujący (typu: czarne dziury, które wielu ludzi jarają), tylko jakiś taki bardziej insiderski, no to zadanie jest trudniejsze. Ale to da się zrobić.

No i zarażaj pasją. Przede wszystkim jeśli ktoś coś robi, to znaczy, że się tym jednak choć trochę emocjonuje.

Marcin Cichocki: Mnie ostatnio zajarały gwiazdy, które mają wewnątrz siebie czarną dziurę. Zapomniałem, jak one się nazywają. Ale dopiero niedawno gdzieś mi to mignęło, chyba nawet na YouTubie. OK. Bardzo Ci dziękuję, Karolina, za podzielenie się swoimi spostrzeżeniami, swoją wiedzą i swoim poglądem na to, jak tworzyć content edukacyjny, a Ciebie, drogi Słuchaczu, droga Słuchaczko, zapraszam do obserwowania Karoliny, do obserwowania i słuchania Radia Naukowego, które naprawdę zapewnia wiadra merytorycznej wartości i przedstawia sylwetki naprawdę mega, mega ludzi, których warto posłuchać. Bardzo Ci dziękuję Karolina.

Karolina Głowacka: Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie i dziękuję Wam, drodzy Słuchacze, za to, że z tych odmętów Internetu postanowiliście spędzić ten czas właśnie z nami. Dziękuję. 

Marcin Cichocki: Dzięki, do usłyszenia!

Wywiady